wielkie dzieła: niepodległość Polski i uposażenie włościan bez gwałtu i zaburzeń spełnione by zostały». Toż samo utrzymuje bezimienny (H. Nakwaski) autor broszury Sprawa włościańska na sejmie 1831 r. (Paryż 1859), że chociaż uchwalone (właściwie nieuchwalone) prawo rozciągało się jedynie do dóbr narodowych, «duchem, myślą było polepszenie i ustalenie bytu wszystkich włościan a wkońcu ich uwłaszczenie». Nieszczerość lub złudzenie. Prawdziwy «duch» ustawodawców tkwił w instrukcji danej Dwernickiemu, wkraczającemu na Wołyń, ażeby nie ogłaszał wolności włościanom, bo to mogłoby «urazić szlachtę».[1] Odczuwali ten «duch» również chłopi. Nie widzieli oni ani jednego dowodu takiej możliwości, natomiast widzieli liczne, które im odbierały wszelką nadzieję. Już sam ten fakt, najsromotniejszy w obradach sejmu rewolucyjnego, że projekt uposażenia włościan w dobrach narodowych wniesiony został wtedy, kiedy szala wojny przechyliła się na stronę rosyjską a pogrzebany wtedy, kiedy się przechyliła na stronę polską, wystarczał zupełnie do wywróżenia zachowania się szlachty względem włościan po zwycięskiej wojnie. Nie objawiły się wcale pomyślne znaki następnie. W kilka tygodni po tym fakcie, 30 posłów z pobudki Szanieckiego a pod przewodnictwem W. Zwierkow-
- ↑ Limanowski, 175, który dodaje: «Wnosząc z pamiętników, myśl proklamowania powszechnej wolności włościan była obcą powstańcom; ogłaszali ją tylko niektórzy u siebie, wychodząc zbrojno do boju, a najczęściej nadawano wolność i czyniono obietnice służbie dworskiej i ta chętnie szła do powstania, lubo zrażała się prędko trudnościami i wymykała się pokryjomu do domu».