palał umysły iskrami rewolucyjnemi, między któremi najmocniej żarzyło się umiłowanie ludu. Schwytany wreszcie, gdy się wymykał z obławy policyjno-żandarmskiej, wytrzymawszy w więzieniu najstraszniejsze tortury — bicie kijami, nacinanie skóry i zalewanie ran lakiem lub zapalonym spirytusem i t. p. — zawisł na szubienicy w Wilnie 1839 r. Był to charakter nadzwyczajnej mocy i czystości, potężny żywy płomień, którego nie zdołały zgasić i osłabić największe przeciwności i najstraszniejsze katusze, jeden z najgorętszych miłośników i obrońców ludu, który czcić go powinien jako świętego patrona a nic o nim nie wie. Nie sprawdziło się proroctwo S. Goszczyńskiego[1] o tym męczenniku:
Wieczne warczenie bluźnierstwa wtórzyło
Pieśniom, co święte wielbiły zapały.
Niech bluźnią — anioł narodowej chwały
Nie przejdzie niemy nad twoją mogiłą.
Chwilę twej śmierci jak pomnik pamięci,
Zawiesi na nim jak wieniec te słowa:
«On za lud umarł! Cześć jego pamięci!»
A lud w swem sercu wiecznie je zachowa.
- ↑ L. Zienkowicz, Wizerunki polityczne literatury polskiej. Lipsk 1867. I, 132. Niewiadomość i niepamięć ludu usprawiedliwić należy, że przeznaczona dla niego literatura nie przedstawiła mu tego czcigodnego ofiarnika, pomimo że w samym Pamiętniku obchodu ku uczczeniu męczeństwa Konarskiego (Strassburg 1839) L. Siemieńskiego znajduje się gotowy materjał do pięknego życiorysu. W więzieniu napisał wiersz, z taką z apostrofą do Boga:
Ja szydzę z przekonania, co daje nadzieję,
Że szczęście ludu mego tylko się odwlekło,
Ja w niebo dziś nie wierzę, ja mam w duszy piekło.