Sprzysiężenie Sciegiennego, chociaż w istocie swej niegroźne, zatrwożyło rząd rosyjski głównie tem, że rozpaliło się śród chłopów, których on uważał za przyjaznych[1] a co najmniej za niezdolnych do zorganizowanego buntu w szerokiej mierze. W tem przekonaniu utwierdzała go pomoc, jaką niektórzy okazali przy łapaniu powstańców z wyprawy Zaliwskiego, otrzymujący za tę usługę od Paszkiewicza po 500 zł. Nawet dziki despotyzm musiał jednak zrozumieć, że oprócz kar i prześladowań trzeba użyć innych środków oczyszczenia dusz chłopskich z zaszczepionego w nie buntu.
Po zduszeniu powstania listopadowego car Mikołaj między innemi środkami kary i zemsty nakazał konfiskatę stu kilkudziesięciu dóbr ziemskich[2],
- ↑ Paszkiewicz był przekonany — mówi Szczerbatow — że «ludność włościańska w Królestwie Polskiem, obca dążnościom rewolucyjnym szlachty, pod względem politycznym jest zupełnie lojalna».
- ↑ W r. 1836 utworzono z tych dóbr 131 majoratów, w 1866 — 73, w 1869 — 61. Oprócz tego nadano prawem wieczystej własności 13 majątków — razem 278.
pamiętniki Fr. Pantoczka i M. Lewickiego, uczestników sprawy Sciegiennego, przedstawiają go zgodnie jako człowieka bardzo słabego i wyznającego komisji śledczej nietylko prawdę dotyczącą spisku i osób w nim związanych, ale i nieprawdę, zmyślającą fakty i osoby. Gdy podczas konfrontacji Pantoczek wyrzucał Sciegiennemu fałsz jego zeznań, ten z początku je podtrzymywał a wreszcie wybuchnął płaczem i zażądał zaprzeczenia im w protokóle. Przyczyną tej gadatliwości i gorszego od niej kłamstwa był przestrach Sciegiennego i chęć ratowania się szczerością i wzmocnienia jej zmyśleniami. Strach miał się nawet uwidocznić w wyglądzie Sciegiennego, który podczas śledztwa z człowieka dobrej tuszy zamienił się na nędznego chudziaka.