Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

drobnemi ulgami dla włościan. A gdy następca Aleksandra I. Mikołaj odpruł z monarszego płaszcza ojca liberalną podszewkę, nakazał przez ministra spraw wewnętrznych gubernatorom «ścigać w najsurowszy sposób tych wszystkich, którzy kłamliwe wieści (o zniesieniu poddaństwa) rozpowszechniać będą i przedsiębrać najenergiczniejsze środki w celu stłumienia bodaj najmniejszych objawów nieposłuszeństwa włościan względem właścicieli»[1].
Chociaż za słowami panów litewskich nie zawsze szły czyny, prąd jednak reformatorski, który między nimi miał swoje źródło, łagodził ich stosunki z chłopami. Gorzej było w innych prowincjach polsko-ruskich. Na Wołyniu — jak opowiadano w Wieczorach Wołyńskich wydawanych przez J. I. Kraszewskiego — batożnicy katowali po dawnemu włościan, zdzierali z nich ostatnią niemal koszulę a sami marnowali krwawą pracą chłopską zarobiony grosz na hulanki, na życie pańskie, na podróże zagranicę, konie, psy i kobiety. Na Białorusi magnaci tyranizowali i wyzyskiwali poddanych, sprzedawali ich gromadami przedsiębiorcom do robót na kolejach żelaznych. Na Ukrainie i Podolu było lepiej, bo tam przeniknęły demokratyczne ideje młodzieży uniwersyteckiej[2].

Że tam źle się działo, dowodem list 13 letniego Zygmunta Krasińskiego z podróży do ojca, świadczący jednocześnie o wczesnej dojrzałości, spostrzegawczej bystrości i poważnym nastroju umysłu genialnego dziecka: «Chłop ruski (na Wołyniu), często zamożniejszy od mazowieckiego, ale uciśniony przez panów

  1. H. Mościcki, tamże.
  2. Z. r. S. (W. Przyborowski) Historja dwóch lat, t. I, 301.