nadużycia, zwłaszcza przy najmie przymusowym «na wielkim dniu po 6 lub 7 groszy dziennie a częstokroć tym biednym zaprzeczonych i całkiem nie wypłaconych», zaleca «oczynszowanie stopniowe, zaczynając od najgodniejszych». Ten głos był wyzwaniem do czteroletniej wojny na papierze.
Złączył się z nim obywatel z Hrubieszowskiego[1] który wbrew przeciwnym twierdzeniom zaświadczył, że oczynszowanie wszędzie wywarło na lud wpływ znakomity. «Znam wieś jedną — pisał — która przekonana sądownie, że tylko do paru łanów rozciąga się jej prawo czynszowania, wolała stracić las i wszystko inne pole, a zostać tylko przy owych łanach, wolała rzucić się do krawiectwa, szewstwa, wyrobku, wolała iść w rozproszkę, niżeli zmienić się na wieś pańszczyźnianą».
Inny korespondent[2], zaznaczywszy, że obecny włościanin uważa się tylko za najemnika, którego pan może każdej chwili odprawić i który w starości lub kalectwie staje się żebrakiem, przemawia za stopniowem oczynszowaniem za pieniądze, osep lub robociznę «z nadaniem pewnego prawa własności».
Ktoś inny[3] broniąc oczynszowania, przytacza charakterystyczny fakt, że gdy przed 20 laty jeden z włościan otrzymał wyznaczoną wówczas nagrodę 6000 zł jako wzorowy gospodarz, «nietylko przez dziedzica rozgniewanego o utratę najlepszego chłopa ze wsi, w której się urodził, został wydalony, ale przez pięć lat napróżno po różnych dobrach pry-