a i nam znane przysłowie: poszedł z kwitkiem — to znaczy: z niczem[1].
Głosowanie publiczne w książkach, broszurach i artykułach, poza grupą mamutów albo, jak ich później nazwano — «żubrów» wyraziło się w dwóch głównie kierunkach z rozszczepieniami: w oczynszowaniu czasowem lub wieczystem i w uwłaszczeniu bezpośredniem lub następczem. Upartym rzecznikiem pierwszego — jak widzieliśmy — był A. Zamoyski i jego szkoła a raczej orszak. Ale nawet zwolennicy oczynszowania wieczystego, zastrzegając jego rewizję i podwyżkę co pewną ilość lat, w rzeczywistości chcieli utrzymać czasowe. Najenergiczniej zaś, zarówno jak zalecający uwłaszczenie, protestowali przeciwko temu, co dokonano w dwóch innych zaborach — przeciwko wszelkiemu przymusowi. W. G.[2] nazywa go «niemoralnym» i żąda układów dobrowolnych. Z doświadczeń w dobrach rządowych każdy publicysta czerpał takie fakty, jakie mu były potrzebne, z zupełnem pominięciem prawdy. Więc też W. G. wydobył dowód, że tamtejsi włościanie mając prawo skupu czynszów, skorzystali z niego zaledwie w 1/10.000 części, czyli okazali, że nie chcą własności. «Rząd, czynszując włościan, miał szlachetny zamiar — każdemu zresztą dozwolony, ale nikomu narzuconym być niemogący — oczywistego ich obdarowania i przy stopniowaniu gruntów i ich szaco-