ściańskich, ale zarządza niem szlachta. «Powiedzieć mogą — pisze autor — że szlachta chce objąć wszystkie posady. Cóżby wtem było dziwnego? I owszem! Nie jestże obowiązkiem szlachty służyć krajowi? Komu z prawa należy się urzędowanie, jeśli nie jej?»
Dziedzice za ustąpioną włościanom ziemię otrzymują całkowitą sumę wykupną. Gromada jest za dług, zaciągnięty w Towarzystwie Kredytowem odpowiedzialna solidarnie. Włościanin płaci 6%, z tego 4 jako procent od pożyczki, 1 amortyzacja i 1 na rzecz gminy. W razie niewniesienia całej należytości w terminie sprzedaje się przez licytację robotę pańszczyźnianą gromady dla pokrycia niedoboru. Gdyby ona nie mogła uiścić się z długu, to całe wsie podpadają licytacji.
Szczegóły organizacji władz gminnych, dozoru, kontroli, użytkowania funduszów pomijamy, zaznaczając tylko, że one mają głównie na celu ochronę dziedziców od wszelkich strat i ryzyka. Autor tak dalece dba o nich, że chce uwolnić dobra szlacheckie od podatków przez 40 lat!
Obok tych mniej lub więcej uzasadnionych pomysłów, wyrastały niedorzeczne[1] i fantazyjne, świad-
- ↑ Publicyści szlacheccy lubili popisywać się erudycją i opatrywali swe wywody wstępami historycznemi, w których zwykle wykazywali zupełną nieznajomość dziejów. Typem takiego zszywania oderwanych faktów jest między innemi broszura T. Rolbieckiego Słówko o pańszczyźnie w przeszłości (Warszawa, 1861), której autor «zapuściwszy się w pomrokę przedhistoryczną», wynosi z niej bajdę, mającą usprawiedliwiać oczynszowanie.