sarze włościańscy, którzy nieraz usunięci ze swych wysokich stanowisk spadali na poziom niepotrzebnych, wzgardzonych i odprawionych służalców. Wielu ich znalazło się później w graciarniach biurokracji lub między pozbawionymi zajęcia włóczęgami.
Lud polski posiada bardzo twardą skalistość duszy swojej; wpływy zewnętrzne mogą ją rysować lub pokrywać jakiemiś warstwami wytrawiającemi, ale jej rdzenia nie zmieniają. Gdy więc chłopi dostrzegli wyczerpanie się łask cesarskich a jednocześnie przewrotność opieki urzędniczej, ostygli w swej miłości do rządu tak wyraźnie, że generał-gubernator Imeretyńskij w swym memorjale (1898 r.) wyznał, że włościanie polscy «nie odznaczają się ani szczególnem przywiązaniem, ani szczególną niechęcią do rządu».[1] Ale chociaż wdzięczność[2] dla niego zwietrzała, pozostawiła jednak po sobie w ich duszach pewne przyjazne wspomnienia, zmieszane z nieufnością i urazą do panów folwarcznych. Nie należy się temu dziwić, a tem mniej złorzeczyć. Jeżeli po utworzeniu wcielonego do Rosji Królestwa Polskiego patrjoci, politycy, pisarze, wszelakiego rodzaju inteligenci, którzy jeszcze żyli w Polsce niepodległej, ubóstwiali cara Aleksandra I, jako swego «dobroczyńcę» i «zbawcę», to czy nie było daleko naturalniejszem i zrozumialszem,
- ↑ Dokumenty, Londyn 1899.
- ↑ Jako symbol tej wdzięczności stanął z nakazanych przez władze składek włościańskich pomnik cara Aleksandra II w Częstochowie. S. Bronowski (S. Buszczyński) odsłonił słusznie (Uwolnienie włościan polskich i pomnik, Kraków 1886) przymus w tym objawie czci, ale osłabił swoją filipikę, przetkawszy ją gęsto fałszami historycznemi.