Naczelnik powiatu formalnie był nadzorcą ścisłego wykonywania prawa, a rzeczywiście jego twórcą lub gwałcicielem. Uchwały zebrań gminnych i wiejskich, rozporządzenia wójtów, wybory urzędników były o tyle tylko przez niego zatwierdzane lub tolerowane, o ile dogadzały lub nie sprzeciwiały się wyraźnie jego woli. Z zastrzeżonego w ustawie prawa skargi na naczelnika do gubernatora włościanie nie korzystali bądź z obawy przed zemstą, bądź z przekonania, że na tej drodze sprawiedliwości nie znajdą. Bez przesady rzec można, że członkowie zarządu gminnego byli sługami naczelnika powiatu, który ile razy zechciał, wszystkie jego prawa zawieszał[1].
Chociaż operacja uwłaszczenia była moralnie zatrutą a ekonomicznie partacką, dała jednak chłopom pewne niewątpliwe korzyści. Wyzwoliła ich z poddaństwa i upośledzenia, podniosła ich na wspólny z górnemi warstwami poziom równouprawnionych obywateli, obudziła w nich poczucie godności ludzkiej, spełniła najgorętsze ich pragnienia własności ziemi i otworzyła im przez gminy wstęp do działalności społecznej.
Reforma rolna 1864 r. wywołała naprzód zgrozę,
- ↑ Otwarcie lub podstępnie. Tak np. znany był sposób, którym naczelnik posługiwał się dla przeprowadzenia swojego kandydata na wójta. — Ci, którzy są za Pawłem — mówił zwrócony do wyborców twarzą — niech staną na prawo, ci, którzy za Gawłem na lewo. Widząc mniejszość po stronie protegowanego Gawła, odwracał się plecami i wtedy większość znalazła się za Gawłem. Jeżeli ta lub inna sztuka zawodziła, póty naczelnik unieważniał zebrania i uchwały jako nieprawomocne, dopóki nie stało się zadość jego woli.