nież kapustę, otręby, plewy i t. d. Jaja i masło sprzedają, mięso jedzą bardzo rzadko — zamożniejsi przeciętnie 20, biedni 2—3 klg. rocznie. Prawie corocznie więcej niż połowa ludności wiejskiej głoduje podczas przednówka; wtedy jakość pokarmu spada do najnędzniejszej strawy, a ilość do miary niezbędnej dla uratowania się od śmierci.
W Galicji nie istniała, jak w Królestwie Polskiem, żadna instytucja rządowa, przeprowadzająca parcelację. Zajmujący się nią Bank parcelacyjny był przedsiębiorstwem prywatnem, operującym bezładnie i z uwagą jedynie na korzyść własną. Również chaotycznie odbywała się prywatna rozsprzedaż większej własności ziemskiej. Od r. 1859 do 1903 rozparcelowano 349,000 hekt., z czego tylko 15% użyto na utworzenie nowych gospodarstw, reszta zaś na powiększenie istniejących.[1]
W analizie nędzy chłopa galicyjskiego występuje wielki udział żydów. Rozmnożyli się oni niewspółmiernie z wzrostem ludności rodzimej i dla jej życia bardzo groźnie. Przez 50 lat (1821—1870) przybyło ich 150% podczas gdy chrześcjan tylko 25%.[2] Opanowali oni ziemię nie w zamiarach gospodarczych, ale handlowych. Rzucili się do skupu i dzierżaw folwarków i działek chłopskich, dla spekulacji i osiągnięcia celów ubocznych. Posiadają oni 7.4% wszystkich lasów i 3% ról w kraju. Ich własność ziemska składa się z 17.9% latifundjów, 16.5% wielkiej, 37%,