patrjotycznej inteligencji a wreszcie szczególnym warunkom życia. Nie znając języka, nieobdarzeni bystrością w orjentowaniu się, wychodźcy polscy, kierowani instynktem samozachowawczym, starali się osiadać w większych skupieniach, w których łatwiej mogła przechowywać się ich swoistość. Czynili to zarówno w miastach, jak poza niemi. Dlatego powstały bardzo liczne zbiorowiska w niektórych miejscach (Chicago ma 150,000 Polaków, Buffalo — 60,000, Millwaukee — 40,000 i t d.). W tych, a nawet w mniejszych zbiorowiskach, wyodrębnionych częścią samorzutnie, a częścią przez odparcie ze strony odmiennego otoczenia, istnieje i rozwija się życie polskie, w nich odzywają się głosy braterstwa, współczucia i współdziałania z ojczyzną.
Ma w tem swoją zasługę prasa miejscowa, chociaż bardzo bezkrwista, a także duchowieństwo katolickie. Lud polski należy do najpobożniejszych w świecie. Emigranci, gdziekolwiek osiedli większą gromadą, zanim pomyśleli o zaspokojeniu wszystkich innych potrzeb materjalnych i duchowych, naprzód zbudowali kościół, zwykle za kosztowny na ich środki i skutkiem tego wzniesiony długami, spłacanymi przez wiele lat. Chociaż zamerykanizowany chłop polski umie zachować się krytycznie a nawet rozkazująco wobec księdza, ulega mu bezwzględnie, dopóki go szanuje. To też kler katolicki, gdyby umiał zatrzymać i wyzyskać tę władzę w należytym kierunku i mierze, oddałby nadzwyczajne usługi narodowe i kulturalne emigracji polskiej w Ameryce. Niestety, jest on tam nienasycenie chciwy panowania, usiłuje zagarnąć pod swą komendę wszystkie dziedziny życia, wcisnąć
Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/442
Ta strona została uwierzytelniona.