Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/447

Ta strona została uwierzytelniona.

kosztem tylko do Bremy, stamtąd przejazd morzem darmo statkami opłacanemi przez rząd brazylijski (170 fr. od głowy), na miejscu opieka, dowolna praca, tania ziemia, budynki, nasiona, narzędzia i t. d. Te pokusy musiały wzniecić namiętny zapał w ludności pasującej się z nędzą; nadewszystko obietnica otrzymania taniej i żyznej ziemi oczarowała chłopów, którzy w tym przedmiocie swej najgorętszej miłości i upragnienia widzą całe swoje szczęście. Rzucili się też 40 tysięczną masą do otwartego im raju bez wahania, bez środków, bez znajomości drogi i miejsca przeznaczenia, może — jak się wyraża jeden z badaczów tego odpływu — «z zaciśniętemi pięściami na wszystkich i na wszystko», co ich z kraju wygnało, ale z nadzieją zakończenia swej biedy ofiarowanem szczęściem.
Szybko jednak nastąpiły nieuniknione rozczarowania. Już przejazd na okrętach w tłoku, zaduchu, brudzie i chorobach był zatrważającym wstępem do cierpień i zawodów na miejscu. Centralny dom emigracyjny w Rio de Janeiro, gdzie emigranci byli zatrzymywani i żywieni przez jakiś czas, dopóki nie zostali rozesłani do miejsc pracy według wyboru lub przeznaczenia, odznaczał się czystością, porządkiem i dobrą opieką. Ale takież domy prowincjonalne zawierały wszystko, co niedbalstwo, oszustwo i wyzysk wymyśliły dla udręczenia bezradnych i bezbronnych tułaczów. Administracja brazyliska, zwłaszcza oddalona od stolicy, była niedołężna i nieuczciwa. Sprzymierzeni z nią nabywcy rąk roboczych mieli sumienie w kieszeni, a okrucieństwo w charakterze i zwyczajach. Emigranci, nieznający warunków i stosunków