rego otrzymał ziemię, prawa i przywileje, żywił zaufanie do rządu, który go obdarzył mocną i troskliwą opieką, ale pozostał polskim, chociaż bez patrjotyzmu. Trzeba było obsiać ten grunt wdzięczności i zaufania ziarnami chwastów niszczących, a przynajmniej zagłuszających rozwój uświadomienia narodowego. Więc otwierano szkoły elementarne, ale ruszczące. Patrjotyczna inteligencja polska znalazła się również na przecięciu dróg sprzecznych. Chciała oświecić lud, w którym ilość analfabetów dosięgała 60%, ale powstrzymywała go od szkoły, w której on się wynaturzał. Z tego położenia było tylko jedno wyjście — tworzenie szkół polskich tajemnych, zakazanych i surowo karanych. Powstały niezliczone małe i wielkie katakumby oświaty, w których jej kapłani i wyznawcy odbywali prześladowaną naukę, w których spełniały się najszlachetniejsze ofiary i z których rząd wydobył, rozrzucił po więzieniach i osadach karnych całe gromady męczenników. Jest to jeden z najzacniejszych i najpłodniejszych w dobre skutki czynów patrjotycznych inteligencji a zarazem zmazanie historycznych grzechów szlachty względem ludu. Pomimo czujnych śledzeń żandarmerji i surowych kar, tworzyły się ciągle rozmaite kółka i koła, między któremi ważną rolę odegrało i wiele ofiar poświęciło stowarzyszenie tajemne p. n. «Oświata ludowa»[1].
Większość dworów wiejskich zamieniała się na ukryte szkółki, a ich działalność tem godniejszą była
- ↑ Wiele ciekawych i nieznanych szczegółów podał o niem Asper w Gazecie Warszawskiej porannej z listopada 1926 r.