wadził chłopów do swych arcydzieł, wystąpił tylko na emigracji w obronie francuskich. Z. Krasiński poprzestał na oświetleniu buntów chłopskich lampą szlachecką. W «Psalmie miłości» mówi, że szlachta jest «kapłanem ludu» i jego jedynym przewodnikiem.
Kto się palił wciąż ofiarą
Na ołtarzach tej ojczyzny?
Kto nad ludu błędną marą,
Nad przepaścią ciemną jeszcze
Skrzył się cały w żary wieszcze?
Kto sam z władz swych się rozbierał
Narodowi pootwierał
Przyszłe, wielkie bytu niwy?
Ani kupcy, ni żydowie
Ani mieszczan też synowie,
Lecz ród szlachty nieszczęśliwy.
Trzeba «zszlachcić naród cały, a nie szlachtę zetrzeć z chwały», kto bez tego zamiaru zbudzi lud ze snu, zbudzi zwierzęta i
Miasto świateł wielkiej burzy,
Ujrzy ziemskiej dno kałuży.
Według Krasińskiego
Jeden tylko, jeden cud,
Z szlachtą polską, polski lud.
Ten «jeden» cud wcale się nie spełnił.
Najszczersze i najgłębsze umiłowanie ludu śród poetów romantycznych objawił Seweryn Goszczyński, który zwykle «ludem» nazywał naród. Uczucie to jednak roztapiało się u niego w silniejszem — w ukochaniu i rozmyślaniu nad wyzwoleniem ojczyzny, wiążącem się u niego ściśle z wyzwoleniem włościan. Miał to przekonanie jako członek znanego