Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/499

Ta strona została uwierzytelniona.

waniu razem ze zwierzętami. Odżywia się źle[1], przygotowywa jadło niechlujnie. Uczucia przyjacielskie i rodzinne są w nim bardzo słabe i nietrwałe. Gdy mu rodzice oddadzą gospodarstwo i zastrzegą sobie dożywocie, traktuje ich okrutnie jako nienawistny ciężar, którego pragnie się pozbyć skąpstwem, dokuczaniem a niekiedy mordem. Jeżeli zdobędzie się na hojność, to tylko najprostszą: da jałmużnę żebrakowi ale nie da ofiary społeczeństwu. Przedewszystkiem zaś stara się je ograbiać. Własności publicznej nie rozumie i nie uznaje, a prywatnej cudzej nie szanuje. Chłopi nasi w ogromnej większości kradną, nietylko jako złodzieje z zawodu, co jest złem mniejszem, ale z przypadku i sposobności, co jest złem wielkiem. Takich złodziejów okolicznościowych są miljony a społeczeństwo tak się oswoiło z tą hańbą i plagą, że uważa ją za normalny warunek życia, że występki, które w krajach o wysokiej kulturze moralnej — Szwajcarji, Szwecji, Danji, Finlandji — wywołałyby powszechne oburzenie i uruchomiły ogół do ścigania winowajców, u nas przechodzą bez wrażenia, bez śledztwa, bez kary, pozostawiając po sobie jedynie ślad w protokołach policyjnych.

  1. Zwrócono uwagę na to dawno. J. Miączyński (Uwagi nad teraźniejszym stanem rolnika i t. d. Warszawa 1811) twierdził, że «ze wszystkich ludów dobrze ucywilizowanych najgorszym konsumentem jest nasz rolnik, że jeden Francuz Anglik, Niemiec więcej zje, niż sześciu naszych rolników» może nie więcej, ale lepiej. W nowszych czasach, oprócz wspomnianego już Cybulskiego, stwierdził to K. Chełchowski Przyczynek do wiadomości o żywieniu się ludu wiejskiego, Warszawa, 1890.