Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/502

Ta strona została uwierzytelniona.

Istnieją jednak w tej surowej masie chłopskiej wyjątki niewykłej wartości, które pokazują, czem ona mogłaby być, gdy zdjąć z niej skorupę barbarzyństwa, poddać ją wpływom oświecającym i umoralniającym, gdyby z ogromnych pokładów tej rudy wytopić, utrwalić i ukształtować pierwiastki szlachetne. A jest ona w nie bardzo bogata. Chłop polski jest z natury zdolny, chciwy wiedzy, łagodny i poczciwy. Takim, jakim jest, zrobiła go długoletnia poniewierka, upośledzenie, zaniedbanie, bieda i tresura zaborów. Ile razy oświeci i oczyści z miazmatów swoją duszę, gdy się uspołeczni, gdy rozszerzy swój widnokrąg umysłowy, gdy nabierze smaku uczciwości, jest człowiekiem mądrym, obywatelem czynnym, patrjotą szczerym i gorącym. Jakaż to wspaniała postać ów polski chłop w Brazylji, który usłyszawszy o niebezpieczeństwie ojczyzny, porzuca swoją plantację bananów i przylepia na ścianie opuszczonego domu taką kartkę napisaną dużemi, niezgrabnemi głoskami: «Nazywam się Stanisław Kłyk, Polak, kolonista z Gór Morskich. Wczoraj dowiedziałem się, że Moskale chcą nam znowu Polskę zabrać, więc zostawiam też moją kolonię na opiece Boskiej i jadę do Warszawy. Dnia 4 września 1920 roku»[1]. I nikt nawet nie wie, czy się dostał do kraju i gdzie się podział.

Ma on silne poczucie prawa, zamiłowanie ładu i organizacji, jest może najbardziej państwowym żywiołem w narodzie. Wyobraźnia nasza upaja się rozkoszą, a jednocześnie przejmuje się smutkiem na

  1. M. Lepecki, W krainie jaguarów, Warszawa 1927, s. 115.