trzeb i rządzonem przez wybranych starszych. Była to więc rzeczpospolita gminowładna. Z początku role były jednakowe a pastwiska wspólne. Między siołami i opolami rozpościerały się lasy, puszcze, bagna, stepy stanowiące własność «niczyją», chociaż zapewne należały do opola. «Nikt nie miał własności osobistej, dziedzicznej jak dziś, bo łan, który (ktoś) uprawiał, był tylko wieczystą dzierżawą, którą trzymał od gminy, opola. Łany owe nie przechodziły drogą własności w podział między synów; były dane na utrzymanie całej rodzinie». Obejmowali je synowie najstarsi. «Drudzy, jeśli im się nie podobało zostać na ziemi ojca, jako czeladka rodziny, domownicy, mogli szukać sobie dalej siedziby, osobne brać łany, których nigdy niedostatku nie było». Łan taki nie mógł być rozdrabiany dlatego, że na nim spoczywały pewne ciężary. «Rolnicy dzierżawą wieczystą na tej ziemi osiadli nazywali się kmieciami».
Bartoszewicz był tak rozkochany w przeszłości Polski, że nawet w tych obrazach, w których mu nie brakło materjału źródłowego, nie mógł powstrzymać się od podmalowywania ich barwami sielanki. Tem bardziej zaś ulegał tej skłonności, gdy skazany był jak w obecnym wypadku, na domysły.
Z najbogatszą wiedzą, z największym trudem i najśmielszym rozmachem wyobraźni przedstawił pierwociny społeczeństwa polskiego a w nich położenie ludu F. Piekosiński[1], twórca słynnej «hipotezy
- ↑ «O powstaniu społeczeństwa polskiego» (Rozpr. i sprawozd. z posiedz. wydz. hist. fil. Akad. Um. Kraków 1881), W obronie hipotezy najazdu Kraków 1882, Ludność wieśniacza w Polsce w dobie Piastowskiej, Kraków 1896. O dynastycz-