niejszych i uwydatniają punkty najbardziej wątpliwe oraz różnice zdań najostrzej zarysowane. Kwestja pochodzenia ludu polskiego zajmowała zawsze żywo umysły, a nawet wplatała się w starcia stronnictw i kierunków opinji społecznej. «Teorja najazdu — mówi W. Smoleński[1] — bez względu na wartość naukową posiadała w XVIII w. doniosłość moralnego pocisku, z jej bowiem stanowiska klasa uprzywilejowana i bogactwo, i stanowisko społeczne zawdzięczała tylko przemocy. Podanie w wątpliwość moralności środków, użytych ku zajęciu posiadanej przez szlachtę pozycji, rozszerzało podstawę do walki i podawało przeciwnikom niezgorszy od innych argument». Zagadka była tak drażniąca, że nie mogli oprzeć się pokusie rozwiązania jej, bodaj gołosłownie, pisarze, którzy nie mieścili jej w obrębie swych badań i rozważań[2]. W ostatnich czasach to rzucanie głosów na jedną lub drugą szalę zwolniało[3], bo osłabła potrzeba posługiwania się argumentami z tego źródła, nowe światło nie wpadło w ciemnię naszej przeszlości.
- ↑ Kuźnica Kołłątajowska, Kraków 1885, str. 74.
- ↑ Karol Sienkiewicz w liście do Lelewela: «Tak mnie ujął Szajnocha rozwinięciem myśli Czackiego, że się skłaniam do uważania Lechów za Normanów». (Rocznik Tow. hist. lit. w Paryżu, Poznań 1872, str. 544).
- ↑ S. Kutrzeba (Kwart. hist. 1908, str. 258): — «Za teorją najazdu nie oświadczył się nikt». K. Tymieniecki (Procesy twórcze formowania się społeczeństwa polskiego w Wiekach Średnich, Warszawa 1921, str. 354): — «Teorja najazdu, jako źródła zróżnicowania się społeczeństwa na naszym gruncie nie posiada za sobą żadnych argumentów historycznych». Chyba nie argumentów, ale dowodów.