obecności wszystkich krewniaków użytkownika przy akcie sprzedaży gruntu. Zwyczaj ten, który zachował się długo — przed spisaniem takiego aktu ława gminna wołała, aby «się ozwał ten, który miał do tej roli bliskość»[1] — mógł być poprostu wyrazem zasady dziedziczenia. Szlachta polska zachowuje pojęcia rodowe; tymczasem śród ludu, który przecie jest bardzo konserwatywny, nie ujawniają się one wcale. Stojąc na stanowisku odmienności pochodzenia tych dwóch żywiołów, należałoby objaśnić tę różnicę przypuszczeniem, że przybysze-zdobywcy przynieśli własny ustrój rodowy, który zachowali w swobodzie, podczas gdy lud musiał swój stracić w niewoli.
Pomimo tych wszystkich wątpliwości «hipoteza najazdu» nie jest domniemaniem, któreby należało pogrzebać ostatecznie na cmentarzu pomysłów poronionych, zwłaszcza, że są pewne fakty i objawy, które tylko ona jedna tłumaczy[2].
Nieliczne i ubogie źródła do dziejów chłopstwa Polski rodzącej się nie pozwalają nam wyznaczyć na gruncie historycznym zwrotnych punktów w początkowych okresach rozwoju stosunków między ry-
- ↑ I. Baranowski, Wieś i folwark, Warszawa 1914. str. 181.
- ↑ Przeciwnicy podboju zewnętrznego godzą się chętnie na wewnętrzny, który «doprowadził do tego, że ludność rolnicza, dotąd zupełnie wolna, nieznająca zapewne ani żadnych opłat w naturze, ani ciężarów związanych z użytkowaniem ziemi, znalazła się powoli w swej przeważnej części przypisaną, przymocowaną do gruntów, na których siedziała i obarczoną całym szeregiem świadczeń na rzecz księcia, które były niezmiernie uciążliwe» (I. Baranowski, Krótki zarys dziejów wsi polskiej, Warszawa 1917, s. 4. «Znalazła się»... Czy to jest odsłonięcie tajemnicy?