Chociaż średniowieczny chłop polski posiadanej przez siebie ziemi nie uważał za własną z prawa, uważał ją jednak za swoją z «zasiedzenia» i poczytywał za wielką krzywdę, gdy mu ją odbierano. Tyle wkładał w nią pracy, miłości i starań, tak się z nią zżył, że nie mógł pojąć, ażeby ona należała do kogoś innego, kto jej nigdy nie dotknął. Wszelkie też, chociaż uznane przez niego za prawne przecięcie węzła pomiędzy nią a sobą wydawało mu się gwałtem.
Czy ten osobliwego rodzaju dziedzic posiadał prawo bliższości, które wymagało zgody krewnych na sprzedaż nieruchomości i dawało im pierwszeństwo w jej nabyciu?
«Prawo przyzwalania na alienacje nieruchomości — odpowiada Balzer — da się stwierdzić w na-
nasuwa się pozornie zasadny wniosek, że oni kupili tę ziemię na zupełną własność, podczas gdy oni ją nabyli tylko na użytkowanie dziedziczne. Z nową hipotezą wystąpił ostatnio K. Tymieniecki (Procesy twórcze formowania się społeczeństwa polskiego w wiekach średnich, Warszawa 1921, s. 340 i n.). Ponieważ chłopi pożyczali szlachcie pieniądze na zastaw ziemi, więc autor dowodzi: «Zastaw nie wykupiony mógł łatwo stać się własnością kmiecia... Od zastawu jeden tylko krok jeszcze prowadzi kmiecia do pełnej własności, do czego może on również dojść przez kupno... Prawdopodobnie dopiero takie znalezienie oparcia gospodarczego poza «obyczajem kmiecym» (własnością użytkową) ułatwiało kmieciowi ostateczne zlikwidowanie dawnego stosunku i uzyskanie pełnej niezależności gospodarczej». Przypuszczenia tego nie popierają przytoczone przez autora zastrzeżenia w umowie zastawnej (jeśli kanonik Skwara nie odda pożyczonych pieniędzy w terminie kmieciowi Mikołajowi, traci ziemię — perdet et amittet), co T. tłumaczy: «przejdzie na własność Mikołaja». Tak rozumielibyśmy obecnie, ale nie wówczas.