włóki odrabiać jeden dzień, a z półwłóki pół dnia w tygodniu»[1].
Niektórzy historycy twierdzą, że los włościan na Mazowszu był o wiele pomyślniejszy, niż w innych dzielnicach Polski, a nawet w innych krajach. «Wogóle prawodawstwo mazowieckie — mówi Dunin[2] — aż do samego końca swego istnienia okazuje się w przepisach swoich, dotyczących kmieci, bardzo liberalne i w tym względzie przewyższa inne współczesne. Nie istniała na Mazowszu osobista zależność kmieci od panów, chociaż warunki ekonomiczne niemało zmieniały doniosłość zasady. Kmieć był wolny de jure, a przecież de facto mógł być niewolnikiem pana skoro nie był w stanie uczynić zadość warunkom prawa ziemskiego przy ruszaniu się». A właśnie chodzi nam więcej o to, jak było de facto, niż de jure. Wszakże również «szlachcic na zagrodzie był równym wojewodzie» — de jure, a de facto? «Na Mazowszu w XV w. — powiada Tymieniecki[3] — nie da się stwierdzić ani jednego wypadku istnienia kmieci niewolnych, możemy też być zupełnie pewni, że ich istotnie wówczas nie było». Przytoczony wyżej,
- ↑ Dawne prawo maz., s. 60, 62.
- ↑ Drugą próbą wprowadzenia pańszczyzny była uchwała szlachty powiatów krasnostawskiego, hrubieszowskiego i szczebrzeszyńskiego na zjeździe w Krasnymstawie 1477 r., ażeby kmiecie płacili więcej niż pół grzywny z łanu albo — jeśli wolą — oprócz czynszu pracowali dla dworu i składali daniny. Uchwała ta, w której również starano się ograniczyć zbiegów, według Maciejowskiego (Historja włościan, 141) nie weszła w wykonanie. Naturalnie mogą się odnaleźć uchwały wcześniejsze.
- ↑ Wolność kmieca na Mazowszu w XV w., Poznań 1921, s. 63.