którzy pochodzą od panów bez listów świadecznych. Osobnem postanowieniem zabroniono ludności wiejskiej wychodzenia podczas żniw do Prus i Śląska.
Jak do własności ziemi, tak również do godności wmykali się nieraz plebeje. I tu szlachta postanowiła im przymknąć furtkę przez Olbrachta. «Synowie ślacheccy — orzeczono w Piotrkowie — zdają się także być uczeni i częstokroć nad prostego stanu ludzie». Więc postanowiono, ażeby w kapitułach, oprócz doktorów z synów szlacheckich, dopuszczani byli doktorowie «z prostego rodzaju» — jeden biegły w Piśmie św., jeden w prawie duchownem, jeden w nauce lekarskiej, gdzie już tacy istnieją, a gdzie są «nowofundowani» — po dwóch pierwszych a jeden lekarz, razem pięciu[1].
Ażeby nie dopuścić nawet zewnętrznego podwyższania się prostaków i osłabiania władzy ich panów, zakazano kmieciom zaciągać u mieszczan długi «na zbytki i kosztowne ubrania», mieszczanom zaś — aresztowania ich zatrzymywania, polecając odwoływać się do «prawa dziedzictwa, które kmieć zamieszkuje». Dopiero gdyby «pan miejsca» odmówił zadośćuczynienia, mieszczanin może się skarżyć u sądu zwykłego, ale jednocześnie winien zwrócić kmiecia ze wszystkiemi rzeczami[2].
Sądownictwo patrymonjalne zostało w statucie piotrkowskim mocno obwarowane. Jeśli czyjś sługa napadnie cudzy dom, dopuści się gwałtu i morderstwa, ma być aresztowany w domu swego pana, a gdyby