Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie I (1925).djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

puszczała plebejów do wyższych stanowisk; że nawet niechętnie patrzyła na biskupów Hozyusza i Kromera nie «urodzonych», to odgadniemy łatwo, przez jakie to ucho igielne musieli przeciskać się synowie kmieci do szkoły i rzemiosła. Ponieważ zaś wypuszczenie ich zależało wyłącznie od woli pana, którego w tym względzie nie krępowało żadne ograniczenie, przeto zdarzało się rzadko. Zresztą ten pan był przekonany, że zamykając plebejom wstęp do godności zmonopolizowanych przez szlachtę, spełnia czyn sprawiedliwy i obywatelski. Konstytucja w r. 1505 powiada, że ludzie nieszlacheckiego pochodzenia wdzierają się do godności kościelnych «z nieprzespieczeństwem jawnem kościołów i dostojeństw i krzywdą szlachty»; dlatego postanowiono, aby do «tumskich kościołów na biskupstwa, prelatury, a w kolegjatach na pierwsze dygnitarstwa ludzie tylko szlacheckiego rodu byli stawieni, zakazując srogo pod winą wiecznego wywołania i konfiskaty dóbr wszystkich». Kara spadała również na rodziców i krewnych, którzy do wykroczenia pomogli[1].

Dzieci włościan zatem, jak ich rodzice, stawały się przypisańcami. Potrzebna była również zgoda pana na ich małżeństwa. Zwyczaje i prawa nakazywały

  1. S. Petrycy w objaśnieniach do Polityki Arystotelesa pisze: «Biskup jeden, gdy miał wielkie trudności od kanoników a najwięcej a plebeis, starał się o to u najwyższego biskupa, aby się nie godziło w Polszcze uczyć tym, którzy szlachcicami nie są. A że to było coś tyraństwu podobnego bronić nauk prostym ludziom, nie mógł tego otrzymać. Jednak dokonał tego, aby nie mieli przystępu do kanonji katedralnych, chyba pięć. Ten to uczynił złego, że zniósł emulację, to jest usilność uczenia się, między szlachtą a prostymi ludźmi». Porów. J. Łukaszewicza Historja szkół, Poznań 1849, s. 82.