rostom, pomimo wielu i mocnych zapor, nie schodzili z drogi odwoływania się do króla lub jego zastępców, gdzie nieraz zdobywali wyrok sprawiedliwy. Specjalną zaś instytucją opiekuńczą dla nich były sądy referendarskie[1]. Wyodrębniły się one, jako osobny wydział z sądów zadwornych a jako samodzielna instytucja ustaliły się za Zygmunta Augusta. Działalność ich obejmowała głównie te starostwa, w których leżały dobra Jagiellońskie; ich chłopi bowiem mieli tradycyjne zaufanie do sądów, odbywanych w obecności lub w imieniu króla. Nie odstraszała ich ani przewlekłość procedury, wymagającej kilkakrotnych podróży do Warszawy, ani zemsta starostów. Na te podróże otrzymywali oni glejty — listy bezpieczeństwa, które ich jednak wcale nie zabezpieczały od zemsty. Ileż razy po powrocie osadzani byli w więzieniu, zakuwani w kajdany i prześladowaniem doprowadzani do nędzy. «Gdy przyszedł termin sądowy, chłop, zaledwie wyszedł z zamknięcia, ze spuchniętemi jeszcze od kajdan rękami, spieszył do Warszawy i do swych skarg dawniejszych dodawał nowe na niesprawiedliwe katusze».
Sądy referendarskie nie miały stałych terminów
- ↑ Wyczerpujące rozprawy, z których tu korzystamy, poświęcił im I. Baranowski («Sądy referendarskie». Przegl. hist. Warszawa 1909 i Księgi referendarskie, I 1582—1602, Warszawa 1910). W Archiwum Głównem znajduje się 80 kilka ksiąg tych wyroków, przychylnych i nieprzychylnych dla chłopów. «A o to, że się do nas (sądu królewskiego) uciekli, karania żadnego nie mają odnosić». Lub też: Gdzieby poddani przeznaczeni temu wszystkiemu upornie dosyć nie uczynili a przeciwko staroście się buntowali, będzie je wolno staroście karać, jak będzie najlepiej rozumiał».