Ustawodawstwo karne dla poddanych prywatnych w XVI w. wyczerpywało się prawie zupełnie sądownictwem patrymonjalnem. Tylko w bardzo rzadkich i ciężkich przestępstwach, zwłaszcza bezpośrednio lub pośrednio dotyczących szlachty przechodziło z dworów pańskich do sądów publicznych. Za zabicie szlachcica chłop nie może się już wykupić, lecz pojmany odrazu lub później płaci głową, bo «stronie bolącej żadna dawność albo omieszkanie szkodzić nie ma». Szlachcic, zabijający chłopa «najazdem», może być sądzony w tejże wsi, ale z wiedzą starosty, albo będzie mu wydany, a wtedy ukarany zostanie na gardle. Gdyby zaś nie był pojmany i później pozwany, zapłaci rodzinie i panu po 8 kóp groszy. Naturalnie taki szlachcic nie był nigdy pojmany i nigdy za zabicie chłopa ukarany na gardle. Szlachcic, gwałcący kmiotównę, płaci jej 8, a staroście 4 kopy[1].
- ↑ Pierwszy w literaturze polskiej, o ile mi wiadomo,
się również główne powody zażaleń. Najwięcej tu jest skarg, zwróconych do Zygmunta Augusta i Henryka Walezego, bo była to pora wzmożonego ucisku poddanych. R. 1558 Zygmunt nakazuje staroście bielskiemu uwolnić z więzienia czterech wsadzonych za to, że się skarżyli królowi. R. 1569 ogranicza pańszczyznę do 2 dni w dobrach słynnej pieniaczki Ocieskiej, gdzie chłopom kazano robić «dzień w dzień bez przestanku» i to nawet w innych folwarkach. Tegoż roku zabrania dzierżawcy wymagać robocizny od poddanych, którzy płacą czynsz; znosi rozmaite uciążliwości — np. kary pieniężne za niewytropienie zająców po śladzie; nie pozwala karać skarżących się do króla, gdyż «to wolno ma być każdemu (!) poddanemu o krzywdach swych do nas się uciekać». Inaczej o tem mówił jego ojciec. R. 1574 poddani skarżą się Henrykowi, że urzędnicy starosty zmuszają ich do pracy co dzień. Za tego króla uważano, że tak «prawo pospolite uczy i statut koronny opisuje».