przy drugim boku żony w łóżku małżeńskiem i tak przespał do rana, niezaczepiony przez wylękłego męża[1].
Nieokiełzana pycha przeradza się zawsze w samowolę, szał i rozbestwienie. Grabowski, sędzia grodzki, wypróżnił się na środku bóżnicy, chcąc zmusić kahał do oddania mu długu. — Czyż, deputat trybunału, zaprosiwszy do siebie kolegów na Zielone Świątki w kłótni, gdy się upił, obił ich kijami. Brat Matuszewicza, zapisującego te fakty w swych Pamiętnikach, zabił w Paryżu gospodarza, upominającego się o zapłatę.
Krewki temperament, uzuchwalony niedbałem wychowaniem, pobudzany przykładami bezkarnych gwałtów, nieokiełznany prawem, w wybuchach gniewu nie cofał się nawet przed zbrodnią. Krzysztof Zawisza, wojewoda miński, ściął «prawie urzędownie» swego szwagra Kaczanowskiego za to, że ten śmiał zaślubić siostrę jego żony. «Taki koniec słuszny jest żeniącym się nierównie i spierającym się z dostojniejszymi» — prawi w swym pamiętniku, wyrażając temi słowami najprawdziwszą formułę postępowania możnowładców polskich[2].
Mikołaj Potocki, starosta kaniowski — opowiada F. Karpiński — własną ręką zabił 40 ludzi. Kalinowskiemu, staroście grodowemu, kazał dać na publicznym gościńcu 150 kijów, za co mu potem zapłacił 200.000 zł. Gdy mu ksiądz odmówił rozgrzeszenia, kazał zburzyć kościół, wygnać z Horodenki księży, których przebłagany potem przywrócił, ale zmienił