religję na grecką, bo pop był pobłażliwszym dla jego sumienia. — Starosta knyszyński, Czapski, sadzał tych, których chciał ukarać, w beczkę nabitą gwoździami i przed sobą toczyć kazał. Radziwiłł, chorąży litewski, okrutnik godny seigneurów francuskich, lubił słuchać uwięzionych przez siebie w podziemiach, nazywając ich swoimi najlepszymi śpiewakami. Radziwiłłowa, wojewodzina wileńska, kazała ściąć szlachcica Czuszejkę, wysłanego dla zbierania składek na konfederację barską, za to, że ośmielił się naganiać jej swawolne życie[1].
Nietylko poddani chłopi, ale również mniejsza szlachta czuła tak straszny lęk przed możnymi panami, że (opowiada Matuszewicz) gdy zginął ulubiony chart z psiarni Wiśniowieckiego, jego urodzony łowczy z obawy kary schronił się do klasztoru i został franciszkaninem[2].
- ↑ Karpiński, Pamiętniki, Warszawa 1898, w różn. miej. W warstwie szlacheckiej wyższego pokładu nierzadkie były okazy kobiet srogich, wymierzających sobie doraźnie sprawiedliwość. Żona Adama Kołysko, napadłszy w karczmie szlachcica, który skrzywdził jej rodzinę, dała mu własną ręką 50 batów. Rocznik Tow. hist. lit. w Paryżu, Poznań 1872, s. 12. Umiały one również gromić przed sądem publicznym okrucieństwa szlachty względem urodzonych. Patrz mowę starościny rawskiej u A. Kraushara, Drobiazgi historyczne, Kraków 1891, s. 14
- ↑ H. Rzewuski przytacza w Pamiętnikach B. Michałowskiego — nie wiadomo, prawdziwy czy zmyślony, ale charakteryzujący epokę — podobny fakt ucieczki pod opiekę kościoła. Potocki, wojewoda kijowski, mając sprawę w sądzie lubelskim, odezwał się do adwokata przeciwnej strony, Glinczewskiego: «Zapytam waćpana, z jakiej waszeć gliny, mości panie Glinkiewiczu? — «Nie z małoruskiej — odparł ten —