Był chłop szlachecki najbardziej ubezwładniony i wyzyskany, był kościelny mniej wyzyskany, był królewski mniej ubezwładniony, ale wszyscy nieszczęśliwi... Autor[1], który tak życzliwie dla szlachty tłumaczy najdrobniejsze objawy jej sprawiedliwości względem ludu, że podnosi wypadek, w którym pan po śmierci pewnej wdowy sprzedał dwa pozostawione przez nią woły i pieniądze zachował dla nieobecnego syna, mówi o stosunkach poddańczych XVIII w., które specjalnie badał: «Państwo nie stawiało żadnych przeszkód, gdy dwór zmniejszał rozmiary gospodarstw włościańskich, gdy z kmieci robił małorolnych a małorolnych przenosił do kategorji bezrolnych wyrobników, lub gdy powiększał pańszczyznę do rozmiarów potrzebnych folwarkom». Żadna władza nie zabraniała równieź panom przenoszenia nieużytych dni pańszczyzny z zimy na lato i gromadzenia w ten sposób oszczędności siły roboczej na czas, w którym ona najkorzystniej mogła być wyzyskana. «Każdy mieszkający na wsi musi być uważany za poddanego, chyba że był szlachcicem albo też mógł się wykazać dokumentem stwierdzającym jego wolność od poddaństwa, a przynajmniej okoliczność ta powinna być stwierdzona wyraźnie w inwentarzu. Co do emfitentów (dzierżawców wieczystych), okupników i czynszowników, są oni wolni tylko od pańszczyzny tygodniowej (nie zawsze), ale pomieszczani są w inwentarzach narówni z poddanymi. Zdarzało się, że dwór jednostkowo lub gromadą przeprowadzał kmieci na czynsz, ale w ta-
- ↑ Rutkowski, Studja nad położeniem włościan w Polsce XVIII w., s. 118 i Poddaństwo włościan XVIII w. w Polsce i niektórych innych krajach, Poznań 1921. s. 9, 58.