kich wypadkach nie było nawet mowy o tem, ażeby przez to poddany stawał się człowiekiem wolnym». O ile zaś wolni istnieli, stanowili «znikomą mniejszość ludności włościańskiej». Zastrzec tu trzeba, że inwentarze i przywileje, nadające chłopom względną swobodę i niezależność, zachowywały swą moc o tyle tylko, o ile pan, zabezpieczony od wszelkiej odpowiedzialności za bezprawie, nie chciał ich unieważnić swoją samowolą.
«Ziemie Rzeczypospolitej polskiej — pisze W. Grabski[1] — przedstawiają w XVIII w. typowy obraz gospodarstwa pańszczyźnianego i stosunków poddańczych na wsi. W ciągu poprzednich stuleci odbywała się stopniowo ewolucja, która zakończyła się zniwelowaniem całej prawie ludności pracującej na roli do stanowiska narzędzi produkcji, będących w usługach jedynie posiadłości folwarcznej... Włościanin był tylko stworzeniem, pozbawionem wszelkich praw społecznych i ludzkich... Kraj cały pokryty był licznemi ubogiemi wsiami, w których zagrody włościańskie stanowiły właściwe i jedyne warsztaty ogólnej produkcji rolnej. Szlachcic posiadał dwór, stodoły i spichlerze oraz schronienie dla koni wyjezdnych i paru krów, służących do osobistego użytku jego rodziny i służby domowej. Zagrody włościańskie w swych nędznych budowlach posiadały cały inwentarz roboczy, wszystkie narzędzia i całą siłę ludzką potrzebną do uprawy pól nietylko włościańskich, lecz zarazem dworskich».
Pańszczyzna, która w XVIII w. dosięgła naj-
- ↑ Historja Towarzystwa rolniczego, Warszawa 1904, I, 1, 3