Potrójna sroga niewola narodu polskiego w łonie państw rozbiorczych, połączona, dla usprawiedliwienia gwałtu, ze spotwarzaniem jego przeszłości, zrodziła w niektórych historykach naszych naturalną chęć nietylko słusznej obrony, ale nawet zupełnego, niekiedy sofistycznego uniewinnienia szlachty w stosunku do ludu. Według nich lud ten używał względnej niezależności. «Poddaństwo jednak — mówi B. Ulanowski[1] — nie stało się niewolą, nigdy nie pozbawiło kmiecia podmiotowości prawnej, nigdy nie zniżyło go do stanowiska rzeczy». Widzieliśmy, że było inaczej. «Możemy na pewno twierdzić — pisze Bocheński[2] —
- ↑ Wieś polska.
- ↑ Beitrag, s. 25.
zachodziła mała różnica między pańszczyźniakiem i murzynem w Indjach Zachodnich», że procedura sądzenia i skazywania na śmierć chłopów była bardzo krótką, że często już trzeciego dnia człowiek wisiał na szubienicy, że pan wybierał rodzaj tracenia według kaprysu, i że «opowiadano następującą anegdotę, która wobec ówczesnego ustroju posiadała najwyższy stopień prawdopodobieństwa. Pewien szlachcic odwiedził znajomego w chwili, kiedy ten miał powiesić chłopa za jakieś drobne przestępstwo. Przybyły rzekł: Nie widziałem nigdy ścinania, które w Polsce jest rzadszą karą, niż wieszanie. Z uprzejmości dla gościa gospodarz polecił chłopa ściąć, co natychmiast wykonano». Trudno pogodzić z tą oczywiście zmyśloną a «prawdopodobną» anegdotą to, co mówi A. Holsche: «Los chłopów polskich, pomijając pojedyncze wybryki surowych i tyrańskich panów, nie jest bynajmniej tak okrutny, jakby można mniemać, interes ich bowiem jest tak ściśle związany z interesem panów, że ci nie mogą być względem nich okrutni a nawet niesprawiedliwi». (Geographie u. Statistik v. West-Süd-und Neupreussen, Berlin 1800, I, 180). Wnosząc z odmiennych liter początkowych imienia, przypuszczam, że te sprzeczne zdania należą do dwóch różnych Holschów.