że chłop polski w najgorszych czasach nie był niewolnikiem (leibeigener), lecz dziedzicznym poddanym (erbunterthänig)». «Jeżeli zapytamy — dowodzi A. Krasiński[1] — czy polski dziedziczny poddany był niewolnikiem (leibeigener) we właściwem znaczeniu tego słowa, to odpowiedź wypadnie przecząco. An prawo ani zwyczaj powszechny i opinja nie pojmują stosunku ludności poddańczej do panów jako niewolniczy. Wprawdzie szlachcic w swych dobrach posiada nieograniczone prawo zwierzchnictwa może ukarać chłopa nawet śmiercią, może mu odebrać jego osadę, unicestwić przywileje, przenieść do innego majątku i nałożyć mu wszelkie możliwe służby i powinności, ale należy zawsze rozróżniać dwie rzeczy: władzę sądowniczą nadaną jako przywileje szlachcie i duchowieństwu, oraz uprawnienie wynikające ze stosunku służbowego i z powinności poddaństwa. Pan, który działa wbrew swym przyrzeczeniom, przeciwko przyznanym kontraktowo swobodom, przeciwko normom określonym w inwentarzach, popełnia w każdym razie niegodziwość, której świadomość wyraża się w opinji publicznej. Ale ponieważ państwo nie ma prawa pociągać go do odpowiedzialności za takie, niesłuszne postępowanie, ponieważ mu rząd i sądownictwo na wsi ustąpiono od XVI (?) wieku, przeto jest on ograniczony tylko przez swe sumienie, swój interes i zwyczaj».
Można wybaczyć młodemu autorowi, który te niczem niepodszyte słowa nap sał w niemieckiej rozprawie doktorskiej, że nie znał lub zapomniał o fa-
- ↑ Gesch. Darstell. I, 166.