jurysdykcja między dziedzicem a chłopem. Jak dziedzic lub ekonom ukrzywdzą chłopa, a ten do mnie uda się ze skargą, zaraz posyłam, żeby mu sprawiedliwość zrobiono z groźbą, że inaczej tydzień nie minie, a dwór z dymem pójdzie». Rzeczywiście niekiedy tylko z tej strony mógł chłop spodziewać się obrony.
Dla wieku XVIII pozostały tylko drobne dodatki dla wykończenia przez trzysta blisko lat budowanej twierdzy, w której więziono i do której sprowadzano «zbiegłych». Konstytucja z r. 1717 poleca «rozeszłych poddanych królewskich, inwentarzowych, którzy osiadłości swoje mieli i domami mieszkali, listem otworzystym przez woźnego rekwirować — pod karą za niewydanie 100 kóp groszy litewskich. Niezależnie od tej kary poddany «zbiegły z tem, z czem przyszedł», poprzedniemu panu ma być wydany «według konstytucyj dawniejszych». W r. 1764 sejm postanowił, ażeby sprawy o zbiegłych z jakiegokolwiek województwa lub powiatu sądzone były w jego grodzie. Uchwała zaś konfederacji generalnej z tegoż roku zabroniła przyjmować służącego «bez atestacji pana» pod karą 1000 grzyw.[1]. — «Zbiegłego poddanego — uczy T. Ostrowski[2] — ma prawo dziedzic odzyskać, dawniej w pewnym generalnym «potem w różnym dla różnych województw czasie; dziś na proskrypcję tę względu prawie nie masz».
Na pomoc sejmom w ściganiu zbiegłych przybyła Rada Nieustająca. W r. 1777 wyjaśniła, że ustawa z r. 1685, dozwalająca pozywać zbiegłego w miejscu jego poprzedniego pobytu, dotyczy tylko Księstwa Li-