pokonać może, nie rozumie ich proste bez wybiegów i pieniactwa serce, Bogu tylko zostawić musi zemstę na życiu i majątku ukrzywdzona słabość... Namnożyło się ksiąg, które nieprzyzwoicie praw zbiorem nazywano... Trzeba nauki osobnej a wielce przykrej, aby wiedzieć, do którego sądu jaka sprawa należy»[1]. To też Kalinka bardzo trafnie nazwał Volumina legum «zasobnym arsenałem ustaw źle albo nigdy nieużytych».
Nie tyle może szczerze odczuta potrzeba, ile złudzenie tej potrzeby zrodziło w r. 1776 zamiar zebrania i opracowania ogólnego kodeksu. Sejmowi, który zniósł tortury, zdawało się, że jest zdolnym do obdarzenia narodu taką księgą praw. Zadanie to powierzono b. kanclerzowi A. Zamojskiemu, który nie chcąc być urzędowym świadkiem a tem mniej uczestnikiem zdrożności ziomków i najeźdzców, usunął się z życia publicznego. Przybrawszy do pomocy J. Wybickiego i zasięgając rad ludzi biegłych (Chreptowicza, Węgrzeckiego, Grocholskiego, Szembeka) opracował on Zbiór praw sądowych i przedstawił go na sejmie 1780 r. Zamojski ustala dwie «kondycje» chłopskie: przypisańców i wolnych. Pierwsi są to przywiązani do dóbr, w których «ojciec się urodził, pańską rolę bez kontraktu osiadał, załogę miał dworską i pańszczyznę odbywał»: do nich również należą urodzeni z ojca niepewnego a matki wieśniaczki. Drudzy są to ci, którzy w dobrach «rok, łąki lub tylko chałupy z ogrodem bez załogi dworskiej osiedli, a za kontraktem spisanym lub tylko słownym roczny czynsz pła-
- ↑ Listy patrjotyczne, II, 69, 71.