dliwość i własność, upewniłem dla kraju i każdego dziedzica większe i pewniejsze z nich pożytki»[1].
Trudno zaprzeczyć, że projekt Zamojskiego przynosił chłopom pewne ważne korzyści. Ustalał i prawem ubezpieczał klasę wolnych, poddanym w wypadkach ciężkiej krzywdy dawał obronę sądów publicznych. Ale ileż jeszcze pozostawił władzy i korzyści panom! Przedewszystkiem zawarował im skrępowanych prawnie przypisańców, oddał ich pod jurysdykcję patrymonjalną we wszystkich zatargach, stanowiących główną osnowę stosunków gospodarczych; dozwolił karać czynnie, z wyłączeniem jedynie śmiertelnego pobicia; upoważnił do ścigania zbiegłych nietylko ojców, ale i ich dzieci; przykuł do ziemi dwóch synów poddanego, ograniczył w swobodzie i małżeństwie jego córki. Zastrzeżenie kary na okrutnego pana i zagrożenie mu śmiercią za zabójstwo chłopa nie dawało ostatniemu żadnej rękojmi, że kiedykolwiek sąd szlachecki wyda taki wyrok przeciw swemu towarzyszowi i że go wykona. «Gdyby sejm był zamienił projekt Zamojskiego w ustawę — powiada A. Helcel[2] — tedy pod względem przepisów karnych byłby jednym z najsurowszych prawodawstw europejskich... Zasadę terroryzmu wzniósł on do najwyższego stopnia». Ale tych wszystkich ustępstw i surowości było za mało dla nienasyconego samolubstwa szlachty. Chociaż kodeks Zamojskiego był ukończony i wydrukowany w r. 1778, przewidując jej opór, za radą