cone, pomimo usilnego gaszenia ich tlały. Rozdmuchał je potężną piersią wielkiego patrjoty i wymownego moralizatora S. Staszic. Wydał on płomienną książkę, niby gromami uderzające kazanie, p. t. Uwagi nad życiem Jana Zamojskiego (1785), w której usiłował wstrząsnąć zdrętwiałym narodem szlacheckim. «Dopóki w tej nieczułości trwać będziesz? — woła on w przedmowie. — Czyliż tak ginąć myślisz, aby się nic więcej po tobie nie zostało, tylko niesława?... W dziejach rodu ludzkiego jeszcze tylko nie dostaje dziejów i upadku wielkiego a nikczemnego ludu, który bez ratowania się ginął? Czyliż to ohydne miejsce Polacy zastąpią?» Stanął przed nim (w wyobraźni) człowiek ubogi, który zapytał, co zawiera leżący stos ksiąg, a usłyszawszy, że to są prawa, zapłakał i rzekł: «W tej wielkiej kupie ksiąg tylko kilka tysięcy obywatelów znajduje sprawiedliwość; miljony tegoż kraju mieszkańców nie mają w nich żadnego ratunku. Z miljona tych nieszczęśliwych i ja jestem». Opowiada, jak «sprzeciwił się nierządnej pasji ekonoma». który przez zemstę powiększył mu robocizny i niszczył ciągłemi podwodami. Zmienił się właściciel majątku — przyszedł jeszcze gorszy, który kazał mu zapłacić kilkaset złotych za to, że syn został rzemieślnikiem. Skarżącego się skatował i do więzienia wtrącił. Autor kreśli inne obrazki niedoli chłopskiej[1].
Podczas gdy tyle mocnych głosów nie zdołało przebić głuchoty szlacheckiej, ten ją przeszył. Książka Staszica, «nagle wykupiona» poruszyła szerokie koło umysłów i wywołała w publicystyce liczne uznania
- ↑ Wyd. krak. 1861, s. 89 i in.