mu zauważono, że na to nie zgodziłaby się szlachta, odparł: «Być może, ale w ostateczności pobudzilibyśmy przeciw niej mieszczan i chłopów»[1]. Najczystszy, najofiarniejszy i czci najgodniejszy marszałek Małachowski, gdy go Staszic usiłował przekonać o potrzebie zrównania ludzi wobec prawa, «drzwi przed nim zamknął» i widywać go nie chciał[2]. Przybywszy zaś do Drezna, chciał prosić Napoleona o przywrócenie konstytucji 3 Maja. Zaledwie Wybicki mu wytłumaczył, że toby «już nie było w nowym duchu czasu».
Znamiennym rysem słabego orjentowania się w położeniu i nieudolności politycznej ówczesnego Olimpu szlacheckiego było zwrócenie się do Mablego i Rousseau’a z prośbą o rady co do organizacji rządu w Polsce, którą zwłaszcza autor Umowy społecznej znał zaledwie z imienia. Zabiegający o nie Wielhorski najmniej był ciekaw, co ci filozofowie myślą o chłopach, bo w swem własnem obszernem dziele O przywróceniu dawnego rządu (1775) poświęcił temu przedmiotowi zaledwie parę wierszy. Przyznawszy, że wszyscy ludzie byli pierwotnie wolni, wywodzi upośledzenie prawne chłopów z faktu, że oni zajęli się rolą, podczas gdy rycerze bronili ojczyzny i przez to zdobyli szlachectwo.
«Zdaję sobie sprawę — pisze Rousseau w swych Considerations[3] — z trudności, związanych z wy-