i stosunkach XVIII w. nie miałoby żadnego oparcia, ale ze stanowiska dążeń reformatorskich, które stworzyły konstytucję 3 maja, trudno pojąć tę mizerną jałmużnę ustępstw ofiarowanych chłopom. «Najobfitsze bogactw krajowych źródło» «najliczniejszą ludność», «najdzielniejszą kraju siłę» «przyjęto pod opiekę prawa i rządu» — co to znaczy? To znaczy, że dotąd 9/10 narodu, ta jego największa potęga i ten najcenniejszy skarb nie pozostawał «pod opieką prawa i rządu»? Okropne wyznanie! A dalej zapytać trzeba: czy w państwie konstytucyjnem, kulturalnem powinien być jakikolwiek rodzaj ludności, nie wyłączając zbrodniarzów, pozbawiony tej opieki? Więc na takie tylko dobrodziejstwo dla ludu zdobyli się budowniczowie nowej Polski? Dziedzicom zawarowano «wszystkie pożytki, należne im od włościan», a wzamian za to nadano «wolność zupełną wszystkim ludziom, którzy nowo przybędą (chociażby nie należeli do ludu polskiego) lub którzy powrócą do ojczyzny. Dlaczego tylko tym a nie miejscowym? «Dla pomnożenia ludności», to jest sił roboczych, których brak szlachta ciągle odczuwała, dla «naszego (szlacheckiego) dobrze zrozumianego interesu». W całej tej ofierze nie drga najsłabsze tętno współczucia i sprawiedliwości, natomiast dyszy w niej ukryty stary egoizm szlachecki.
Nawet współczesnym ustawa ta wydała się niegodną swego zadania. Autor pisma O włościanach (1791), powołując się na zdanie Mirabeau — iż ziemia i przyrodzenie są dłużnikami wiejskich mieszkańców «nie widzi zaspokojenia tego długu przez konstytucję polską... Trzeba wydobyć ludzi z pod tego prochu pogardy, wytępić łoża niewoli... Jeszcze nie widzę wy-
Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie I (1925).djvu/487
Ta strona została uwierzytelniona.