nawet nadziei, patrzącego błędnem, ale zazdrosnem okiem na zbytki, powagę i wielowładność dziedzica i oficjalistów. Głos natury mówi mu do serca, że jest podobnem do dziedzica stworzeniem, widzi go rodzącego się, chorującego i umierającego, jak on, z tą tylko różnicą, że panu zbytki a chłopu nędza podobne sprawiają skutki. Nie znając żadnego rządu, ani onego potrzeby, czując tylko biedę i kary, czyliż mu wzburzenie się przeciwko tak przykrej podległości za równą poczytamy winę, jak temu, który wiadomy użytków rządu, mając sobie przypisane obowiązki, mając za sobą walczące prawa, jednakże mieszać porządek w społeczeństwie kraju, w którym żyje i nieposłuszeństwa dopuszczać się ośmiela».
Reforma, jaką autor zaleca, jest po części wybijaniem drzwi otwartych. Polega ona bowiem na «uchyleniu bezludzkiego a może i mniemanego prawa dziedziców nad osobą rolnika; na przepisaniu obowiązków chłopa dla pana a prawa za chłopem dla kraju; na pozwoleniu chłopu, aby zaspokoiwszy wszystko, co winien jest na gruncie, na którym siedzi, aby uczyniwszy zadość obowiązkom umowy dobrowolnej, wolno mu było przenieść się w każdym czasie od pana, który go uciska, do pana, gdzie więcej ludzkości spodziewa się». Z całego tego wywodu niespodziewana konkluzja: «Rolnik lub rzemieślnik przy pracach, do których się zrodził, niech zostanie, niech zwierzchność stanu szlacheckiego nad stanem wiejskim będzie zachowaną... «Ogłoszenie wolności chłopów nietylko niepotrzebnem, ale zawsze szkodliwem sądziłem. Forma rządu naszego już ich od obrad publicznych wyłącza, i niedługie wróżyłbym jestestwo wolności naszej własnej, gdybym
Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie I (1925).djvu/493
Ta strona została uwierzytelniona.