Strona:Aleksander Arct - Ciekawa powieść.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Al. Ar.
CIEKAWA POWIEŚC.

(Ciąg dalszy)

Sapos wyszli na nasze spotkanie, uzbrojeni w maczugi, łuki i tarcze, obciągnięte skórami krokodylów.
Widząc, że tłumacz nie może się z nimi porozumieć, a dzicy za czynają naciągać łuki, żeby nas przywitać deszczem strzał, Floryan uciekł się do wymowniejsze go środka, niż układy: rozkazał żołnierzom wystrzelić w powietrze.
Dzicy pidnieśśli wielki krzyk, pierzchnęli z placu boju, nie czekając na ponowną salwę, zawarli z nami przymierze, które się odbyło w bardzo dziwny sposób.
Otoczeni strzelcami, zajęliśmy miejsca przed jednym z najwięk szych szałasów.
Dwóch sędziwych kapłanów skłoniło się przed nami do ziemi i klasnęło trzykrotne w dłonie.
Na ten znak z szałasu wyszło dwóch innych kapłanów, oplątanych kłębem dużych, czarnych wężów, które lud uważa za świę te.
Dzicy, wiedząc, że ukąszenie tych wężów jest śmiertelne, drżą na widok swych bóstw i wielką czcią otaczają kapłanów, którym węże nie czynią żadnej szko dy. Nie wiedzą jednak o tem, że kapłani posiadają tajemniczy sposób usypiania schwytanego płaza i, wyrwawszy mu jadowite zęby, czynią go w ten sposób nieszkodliwym.
Zawarte wobec świętych mężów przymierze jest uważane w Sapos za nierozerwalne.