Strona:Aleksander Arct - Ciekawa powieść.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

wczoraj do Beyla kilkunastu strzelców i czekam na pomoc, a głównie na przybycie doktora.
O zdrowie moje — nie było obawy. Otrzymałem ranę w ramię, lecz fraszka to w porównaniu z raną hrabiego.
— Miejmy przecież nadzieję, że się wyleczy, otoczymy go troskliwą opieką i musi nam wyzdrowieć.
Po wyjęciu kuli Floryan poprawił się o tyle, że mógł w furgonie dojechać do Beyla, lecz mi mo opieki lekarza i wszelkich mo żliwych wygód, czuł się coraz go rzej.
— Mój drogi Maciejku — rzekł do mnie pewnego wieczora. — Chociaż, ze względu na ciebie, bardzo mi przykro o tem wspominać, lecz — jeśli umrę — nie chowaj mnie tu, na tem pustkowiu, lecz zawieź do mojej Olszówki!
— Floryanie! — zawołałem — poco się rozdrażniasz takiemi myślami. Jeszcze wszystko będzie dobrze! poprawisz się i — pojedziemy znowu na inną wyprawę.
— Chciałbym bardzo — odparł Floryan, — lecz czuję, że się już tak nie stanie. Szkoda mi życia, lecz — trudno! Chociaż dotarłem tam, gdzie chciałem, nie osiągnąłem jednak tego, o czem marzyłem przez tyle lat!
Ciekawość i chęć należenia do słynnych odkrywców ziem nieznanych pchała mię poza granice ojczyzny, ale po powrocie pra gnąłem majątku mego użyć na pomoc w kształceniu się naszej młidzieży. Macieju, spełnienie te go celu powierzam tobie.
Po tych słowach pan Macej umilkł i otarł łzy.
— Niech mi pan wybaczy — rzekł po chwili, lecz dalsze opowiadanie sprawia mi wielką przy krość...
— Powiem panu to tylko, że spełniłem ostatnią wolę Floryana i spełniam ją w dalszym ciągu.

(Koniec).