— Bóg z tobą! Bądź mężnym i módl się gorąco o przebaczenie ci grzechów.
∗ ∗
∗ |
Rybak Ruodi wyszedł przed chatę i rozejrzawszy się po zachmurzonym niebie, pokiwał znacząco głową.
— Szczyty Mytów[1] zakapturzone! — rzekł. To źle, będzie burza. Wiatr dmie coraz gwałtowniej, jezioro burzy się i pieni. Niema rady! Szkoda zarobku, ale życie milsze.
Zbliżył się do skraju stromego brzegu i zawołał:
— Hej, Jenni, co ty tam robisz?
— Składam sieci, ojcze — odparł młody chłopak, siedzący w łodzi.
— Wyjmij je i nieś do chaty. Nie pojedziemy, bo burza nadchodzi.
— Dobrze, ojcze! Czy i wiosła wyjąć?
— Wyjm, łódź zaś przywiąż mocno do słupa.
— Dobrze, ojcze.
Odwróciwszy się, Ruodi ujrzał stojącego przed chatą starego mnicha.
— Grüss Gott! — pozdrowił go mnich.
— Witam was, bracie Konradzie — rzekł Ruodi. — Nie poznałem was, wejdźcie proszę, do chaty.
— Dziękuję za gościnność, ale jej przyjąć nie mogę. Pilno mi do Altdorfu. Proszę was więc, przewieźcie mię na drugą stronę jeziora.
— To trudna sprawa. Jezioro wzburzone. Wicher wzdyma coraz większe fale. Lada chwila
- ↑ nazwa gór.