— Toś się dziś pośpieszył! — zauważył odźwierny. — A gdzie Frisshart?
— Nie wiem! — odparłem.
— Pewnie się upił i śpi! — zamruczał odźwierny. — Już dawno powinien mię zmienić.
Rzekszy te słowa, zamknął drzwi od strażniczej budki, ja zaś, dobiegszy do furtki, otworzyłem ją cicho i wydostałem się chyłkiem za zamkowe ogrodzenie. Bojąc się, żeby strażnik z wieży nie zauważył mnie na drodze, oświeconej blaskiem księżyca, dopadłem gęstych krzaków, porastających zbocze wzgórza i pełzając między niemi dostałem się wreszcie na drogę, wiodącą do chaty Ruodiego.
— Nie chciałbym być w waszej skórze — rzekł z uśmiechem Tell. Gessler użyje całej swej mocy, żeby was pochwycić. Tymbardziej radzę wam zaszyć się w kąt mojej chaty i czekać tam cierpliwie, dopóki nie dam znać, że niebezpieczeństwo minęło.
Późnym już wieczorem nasi podróżni ujrzeli światełka migocące w oknach domków bürgleńskiej osady.
∗ ∗
∗ |
Nazajutrz po śniadaniu Wilhelm Tell, pożegnawszy się z żoną i dziećmi, polecił ich opiece przyjaciół i wyruszył w drogę do Altdorfu.
Walter Fürst bardzo się ucieszył z przybycia zięcia. Porzuciwszy robotę na podwórzu, wprowadził go do chaty i zamknąwszy drzwi, wskazał mu miejsce przy stole.
— Przychodzisz w sam czas! — rzekł. Dzisiejszej bowiem nocy ma się odbyć w Rütli pod Brunnen walne zebranie, na którym uradzimy w jaki sposób mamy zrzucić pęta niewoli.