— Przyniosę dzban mleka i bochenek chleba — dodał po chwili. Posilimy się na drogę i wyruszymy zawczasu, bo chociaż do Rütli niedaleko, jednak na moje stare nogi i to kawał drogi.
Wypiwszy parę kubków mleka stary Fürst nacisnął czapkę na głowę i rzekł do Tella:
— Chodźmy, drogi synu. Chodźmy tam, gdzie nas woła powinność.
Po godzinie drogi doszli do Flüelen i zatrzymali się przed domem Staufachera.
— Werner w domu? — zagadnął Fürst młodą dziewczynę, zajętą na podwórzu robieniem serów.
— Owszem, ojciec jest w domu! — odparła dziewczyna, pozdrowiwszy Fürsta i Tella. — Proszę wejść do mieszkania.
— Witajcie, druhy! — zawołał radośnie Staufacher, wychodząc na ich spotkanie. — Bardzo się cieszę, że przybyliście wcześniej. Proszę, wejdźcie do izby.
— Czy to dziś napewno? — spytał go szeptem Fürst.
Staufacher skinął głową. Potym zamknął drzwi, okna i wskazawszy przybyłym stołki, usiadł blizko nich i długo rozprawiał, co i jak należy mówić, żeby wzbudzić w słuchaczach zapał i chęć do walki z tyranem.
— O jakżem szczęśliwy! — rzekł wkońcu — że dożyłem dzisiejszego dnia! Tak mi dziś jasno, wesoło i pogodnie na duszy!.. Dotychczas pędziłem dnie w smutku i żalu nad utraconą wolnością dawnej, spokojnej, szczęśliwej Szwajcarji! Przeraża mię widmo wojny: tysiące ofiar ludzkich, spalone domy, osady i miasta. Lecz, czyż tych samych ofiar niema i teraz? Czy Gessler nie zabija ludzi, nie pali wsi i osad spokojnych obywateli! Sprawiedliwość nieba jest wiel-
Strona:Aleksander Arct - Spiskowcy (1907).djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 —