Strona:Aleksander Arct - Spiskowcy (1907).djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

ter i podniósszy z ziemi jabłko przebite strzałą, w radosnych podskokach podbiegł do Tella i rzucił mu się na szyję.
— Moje drogie dziecko! — wyszeptał Tell, zachwiał się i padł na ręce jednego z mieszczan.
— Niech żyje Tell! Bóg mu pomógł! — zagrzmiały radosne okrzyki zgromadzonego tłumu.
— Przyjacielu! — wołali bliżej stojący. — Ocknij się, syn twój żyje! Jesteś wolny, chodź z nami!
Gessler, któremu podano przebite strzałą jabłko, obejrzał je uważnie i rzekł z przekąsem.
— Na honor, dzielny strzał! Jabłko przebite przez sam środek!
— Zatrzymać Tella! — rozkazał pachołkom — i sprowadzić do mnie.
Tell, stanąwszy przed księciem, zapytał:
— Czego żądasz jeszcze, panie?
— Słuchaj, dzielny strzelcze: nie uszło mojej uwagi, że zanim strzeliłeś do syna, wyjąłeś drugą strzałę i wetknąłeś ją za pas. Zapewniam cię słowem, że ci życie daruję, więc mów prawdę dla czego to zrobiłeś?
— Panie! — zawołał Tell — ponieważ żądasz prawdy i zapewniasz mi życie, więc — odpowiem ci szczerze, że w razie gdybym zabił syna, tę drugą strzałę utopiłbym w twoim sercu!
— Byłem pewny tej odpowiedzi — odparł Gessler. — Rycerskiego słowa nie złamię, uważając cię jednak za wroga, zabezpieczę się od pocisku twej strzały w ten sposób, że cię wtrącę do ciemnego lochu, gdzie nie ujrzysz już słonecznego światła i blasku księżyca. Brać go! — zwrócił się do pachołków. Okutego w kajdany — zawiozę w łodzi do zamku w Küssnacht.
— Ojcze, drogi ojcze! — zawołał Walter — ja cię nie opuszczę!