Strona:Aleksander Arct - Spiskowcy (1907).djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

— Mój Walterze, jakże nie mam płakać? Czyż mogę o tym zapomnieć, że ojciec jest teraz bardzo nieszczęśliwy, że jęczy w ciemnym lochu, a może...
— Ach, Boże! — zawołał Walter. — Dlaczego jestem jeszcze taki mały! Dlaczego nie mogłem wraz z dziadkiem i innemi ludźmi iść na pomoc ojcu! Upewniam cię jednak mateczko, że ojciec żyje i że dziadek napewno go wyratuje z niewoli.
— O, gdyby, gdyby! — westchnęła Jadwiga i powstawszy, podeszła do komina.
— Ugotować strawy wam muszę. Już blizko południe — rzekła, spojrzawszy na zegar.
Naraz do izby wbiegł młodszy synek Tella, Wilhelm, i klaszcząc w dłonie, zawołał:
— Mateczko! Walterze! Ojciec wraca!
I wybiegł z izby.
— O, Boże! — jęknęła Jadwiga, zadrżała i nie mogąc opanować silnego wzruszenia, osunęła się na ławę.
Walter wybiegł z izby i ujrzawszy ojca, śpieszącego na czele wielkiej gromady ludzi — krzyknął: «Ojciec!» i rozpromieniony pobiegł na jego spotkanie.
Tell, wypuściwszy z objęć Wilhelmka, pochwycił Waltera uniósł go w górę i ucałowawszy spytał:
— Gdzie matka?
— Została w izbie. Mateczka była bardzo nieszczęśliwa. Śpieszmy do niej jaknajprędzej!
Kiedy się zbliżali do drzwi, ukazała się w nich Jadwiga i z okrzykiem — Wilhelm! — rzuciła się mężowi na szyję.
— O, mój najdroższy! — szeptała wśród łez. Com wycierpiała przez tych parę dni!
— Zapomnij o smutku — odparł Tell, przyci-