Tydzień minął od owej tragicznej nocy, w której policja aresztowała Wika. Wanda dzień i noc czuwała przy Józefie, dając się zaledwie przez cztery godziny na dobę zastąpić pielęgniarce. Od kilku dni opanował ją kamienny spokój i jakby uczucie odpowiedzialności za zdrowie Józefa i za los Wika. Doktór Kuzera odwiedzał Józefa dwa, a czasem nawet trzy razy dziennie. Wizyt lekarskich nie traktował zawodowo. Zwykle po zbadaniu stanu zdrowia pacjenta przechodził lekarz do jadalni i tam dłuższą odbywał konferencję z Wandą. Wanda po tygodniu obdarzała już pełnem zaufaniem Kuzerę. Zwierzyła mu się z nieszczęścia, jakie dom ich nawiedziło, i z dnia na dzień odkrywała w lekarzu coraz więcej podobieństwa do Józefa. Zdawało się jej, że Kuzera ma ten sam dobry uśmiech, co Józef, to samo ciepło w oczach i tak samo umie do niej miękko przemawiać jak Józef.
Kuzera rzeczywiście przejął się bardzo losem nieszczęśliwej dziewczyny. Jednego dnia sam nawet