Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/105

Ta strona została przepisana.

zaproponował Wandzie, że odwiezie ją do gmachu sądu i dopomoże jej do uzyskania pozwolenia na widzenie się z Wikiem. Pojechali. Wprawdzie prokurator nie pozwolił Wandzie na odwiedziny, ale Wanda uzyskała tyle przynajmniej, że Gliński pozwolił przynosić Wikowi do więzienia żywność, bieliznę i papierosy. Od chwili tego pozwolenia Wanda codziennie przygotowywała sporą paczkę, którą służąca o jednej porze zanosiła do więzienia. Jednego dnia służąca przyniosła małą kartkę, zapisaną pismem Wika. Radość Wandy nie miała granic.
Wik pisał:

Kochany Józefie!
Nie martw się, jestem silny, przetrzymam wszystko. Myśl tylko o sobie i o Wandzie. Dziękuję ci za codzienne posyłki. Sprawa moja przeszła wreszcie z rąk prokuratora Glińskiego do sędziego Lubieńskiego, człowieka bardzo rozumnego i życzliwego mi. Nie staraj się widzieć ze mną, najwyżej przyślij tu Wandę. Więcej pisać nie mogę, nie chcę narazić ciebie i posłańca na nieprzyjemności.
Wik.

Wanda pokazała kartkę Kuzerze. Obydwoje postanowili natychmiast starać się o zezwolenie odwiedzenia aresztowanego. Lubieński, sędzia dla spraw specjalnej wagi, przyjął Wandę i lekarza bardzo życzliwie i uprzejmie. Oświadczył im, że sprawa Wiktora Skarskiego jest poważna, że śledztwo nie może się toczyć w tak szybkiem tempie, jakby tego on i Skarski sobie życzyli, że wyjaśnienie jej