Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/138

Ta strona została przepisana.

dalece sprawę, że odrazu można było rozpisać rozprawę, a Lubieński nic z niej wyciągnąć nie może. Już trzy razy pisemnie dopominałem się załatwienia, zawsze zbył mnie ogólnikami. Dziś będę u prezesa sądu i wręcz się użalę na to rozmyślne i bezcelowe przewlekanie śledztwa.
— I mnie, panie prokuratorze, to przewlekanie przez sędziego Lubieńskiego sprawy wydaje się mocno podejrzane. Śledztwo w tej sprawie można było w ciągu dziesięciu dni skończyć i Skarskiego postawić pod sąd doraźny. A teraz co? Zamiast sądu doraźnego będzie zwykły trybunał, a pan chyba sam dobrze wie, jaka to różnica... Co ten Lubieński tak wałkuje, doprawdy nie wiem. Dwa tygodnie temu słuchał Józefa Skarskiego, brata mordercy, potem znów wezwał wszystkich świadków, słuchał, konferował, znowu słuchał i znów konferował... Doprawdy, że to wszystko zaczyna być mocno podejrzane. Dla nas, policji wykrycie mordercy Mertingera było doskonałą reklamą, która mimowoli byłaby odwróciła oczy publiczności od innych spraw na rekordowe złapanie Skarskiego. A przez Lubieńskiego sprawa wlecze się i wlecze bez końca i do rozprawy dojść nie może.
Gliński mimowoli uśmiechnął się z irytacji komisarza.
Pewnie, panie Borewicz, że w karjerze pana wykrycie mordercy Mertingera będzie momentem zwrotnym, a władze przełożone i publiczność muszą uznać pańskie w tej sprawie zasługi. — Moje jednak podejrzenie przeciwko Lubieńskiemu nie idzie aż tak daleko, jak pańskie. Uważam go poprostu za człowieka nieudolnego, doskonałego teoretyka prawa karnego, a mniej, jak średniej miary, praktyka. Powierzenie śledztwa w tej ważnej sprawie Lubieńskie-