Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/173

Ta strona została przepisana.

będę chłostał ludzką głupotę, która mi za to jeszcze szczodrzej zapłaci. Dawniej czyniłem to z musu, z konieczności, za trzy dni czynić to będę z upodobania, z zamiłowania. Szkoda tylko, że nie będziecie na premjerze, program będzie cudowny, a publiczności taka masa napłynie do kabaretu, że boję się, iż rozsadzą ściany sali.
— A kogo weźmiesz na pierwszy strzał?
Oczywiście, że mądrą, pięknie wyczesaną głowę wielkiego człowieka i twojego rywala, pana prokuratora Glińskiego.
— Więc ty nas pomścisz... — rzekł Wik.
Józef na pytanie nie odpowiedział, jednym haustem wypił kieliszek żytniówki i zawzięcie nakładał na swój talerz dalszą porcję indyka.

KONIEC.