Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/30

Ta strona została skorygowana.

Otrzymano krótką, suchą odpowiedź, — podobno zamordowano czerwonego błazna.
— Kto zamordował?
— Nie wiadomo.

Przez szeroko otwarte drzwi wchodowe gęstą strugą płynęła publiczność na zaśnieżoną ulicę, podając sobie wzajemnie coraz straszniejsze i nieprawdopodobniejsze wiadomości o morderstwie.

............

Za kulisami wrzało. Przed garderobą Nr. 3 zebrał się tłum artystów i artystek. Jedni ucharakteryzowani, bo zaraz po występie czerwonego błazna mieli wyjść na scenę, drudzy rozcharakteryzowani, do połowy tylko ubrani, którzy odbyli już swoją pańszczyznę. Jakiś artysta w kostjumie arlekina starał się przez dziurkę od klucza zajrzeć do wnętrza garderoby czerwonego błazna, ciekawości jednak nie mógł zaspokoić, bo światło wewnątrz było zgaszone.
Z niecierpliwością oczekiwał tłum na przybycie Metznera. Dyrektor poszedł zawiadomić policję o niezwykłym wypadku i klucz od garderoby zabrał ze sobą. Czas oczekiwania skracali sobie artyści wygłaszaniem rozmaitych przypuszczeń i podejrzeń na tle zagadkowego morderstwa. Wreszcie w drzwiach od strony widowni ukazał się Metzner w towarzystwie komisarza policji Borewicza i kilku ajentów. Borewicz rozpoczął natychmiast śledztwo.
— Panie dyrektorze, czy od chwili morderstwa nikt nie mógł opuścić kulis teatru?
Wysunął się Gładysz. Jego gutaperkowa twarz z przerażenia nabrała jakiegoś brudno-zielonego koloru, jak woda w dawno nieczyszczonym stawie.